czwartek, 24 maja 2018

Ciasteczka waniliowe

To był wtorek, a może środa. Wielorybek po dwóch dniach gorączki trzeci dzień asekuracyjnie pozostawał w domu. A na dworze kusiło wiosenne słoneczko, ogrzewające zjeżdżalnie i huśtawki na placu zabaw, wysuszające piasek w piaskownicy po przelotnym opadzie deszczu... Przezwyciężywszy więc lenistwo i wizję pociasteczkowego sprzątania, zaproponowałam córce upieczenie czegoś słodkiego na pociechę z jej książeczki pt. Kubuś Puchatek zaprasza na ciasteczka. Przekartkowawszy niniejszą pozycję, wybrałam przepis na "wanilinki" znajdujący się na stronie pięćdziesiątej pierwszej.


Oto zweganizowana wersja powyższego:
(proporcje na furę ciastek)
200 g oleju kokosowego rafinowanego
2 szkl. cukru
2 i 1/2 łyżki zmielonego siemienia lnianego + woda
1 łyżeczka esencji waniliowej lub 1/2 opakowania cukru wanilinowego
4 i 3/4 szkl. mąki 
4 łyżeczki proszku do pieczenia

Z siemienia i wody stwarzamy w małej miseczce substytut dwóch jajek. ;) W dużej mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia i cukrem. Dodajemy resztę składników i ręcznie wyrabiamy ciasto. Klecimy z niego kilka kul. Każdą zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 2-4 godziny.  
Ciasto wałkujemy na grubość ok. pół centymetra, po czym uruchamiamy ulubione foremki do ciastek i wyobraźnię. :) Każdą partię pieczemy 8-10 minut w temperaturze 190 stopni. Jak podaje niewymieniony z nazwiska autor przepisu "ciasteczka powinny być blade".


Czy może być coś wspanialszego niż słodki aromat domowych wypieków? Może - smak własnoręcznie upieczonych ciasteczek i radość na twarzy ich małej współtwórczyni. Twarzy ubrudzonej okruszkami... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz