poniedziałek, 24 grudnia 2012

Seitan na prędce ;)

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia postanowiłam zrobić sobie pieczeń z seitana. Bazowałam na tym przepisie, nie przestrzegając jednak restrykcyjnie czasu przeznaczonego na poszczególne etapy pracy - spieszyłam się na przedświąteczny wieczorek brydżowy. :B

1. Z mąki (ok. pół kilograma) i wrzątku wyrobiłam ciasto. Miskę z powstałą kulą umieściłam w zlewie, pod cieniutkim strumyczkiem zimnej wody. Ugniatałam ciasto i międliłam ok. pół godziny (nie miałam więcej czasu, zasadniczo ciasto powinno się płukać tak długo, aż wylewana woda zrobi się klarowna).
2. Otrzymaną zmniejszoną kulę włożyłam do garnka, zalałam wodą, dodałam liście laurowe i ziele angielskie i gotowałam pół godziny.


3. Ugotowany seitan studziłam na tarasie kilkanaście minut (powinnam była dłużej, ale co tam...).
W międzyczasie w naczyniu żaroodpornym przygotowałam sos (na oko: 1 szkl. oliwy i oleju, 5 łyżek sosu sojowego, 1/2 szkl. wody, 3 posiekane ząbki czosnku, przyprawy).
4. Obtoczyłam seitan w marynacie. Dodałam surowe warzywa: 1 małą cebulę pokrojoną w kostkę, 1 mały por pokrojony w półtalarki, 2 pokrojone marchewki, 2 pokrojone w kostkę ziemniaki.
5. Danie piekłam pod przykryciem w piekarniku nagrzanym do 200 stopni prawie półtorej godziny.


Pieczeń wyszła tłusta i bardzo smaczna. Na Wielkanoc znów sobie dogodzę w ten sposób :)

1 komentarz:

  1. Wyprodukowanie seitanu to moje marzenie, którego nie spełniłam jeszcze. Ale już niebawem... ;)
    Niezwykle ciekawa jestem smaku tej pieczeni.

    OdpowiedzUsuń