Istnieją potrawy, które prędzej czy później wykonuje każdy wege/wega. Pozwoliłam sobie sformułować tę tezę, przejrzawszy sporo kulinarnych blogów. Znalezienie przepisu na hummus, brownie, pesto i inne smakołyki nie nastręcza najmniejszych trudności (ewentualny kłopot może stanowić wybór jednej konkretnej receptury).
Zachęcona kilkakrotnie napotkanymi w sieci falaflami, przystąpiłam do dzieła. Zabijcie mnie, ale nie pamiętam źródła, na którym bazowałam! ;) Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że przepis jest tak prosty, że mógłby być własnością intelektualną każdego w miarę obytego spożywczo kuchcika ;)
Składniki:
ok. 400 g ugotowanej ciecierzycy
1 ząbek czosnku
1/2 pokrojonej w kostkę cebuli
3 łyżki (zmielonego) sezamu
sok z 1/2 cytryny
posiekana natka pietruszki
Wszystko z wyjątkiem naci zmielić. Dodać posiekaną natkę, przyprawić solą, pieprzem i pieprzem cayenne.
Formować kotlety lub kulki.
Smażyć na (a wręcz w) głębokim tłuszczu nagrzanym do 180 st.
Łatwizna? Tylko na pozór...
Falafelki - niestety trud wielki
czyli dobre rady
# mielcie cieciorkę maszynką do mielenia, nie blenderem (próbowałam - co chwilę się zapychał, a skutek był mizerny, maszynką do mielenia orzechów - polecam, świetna rzecz! - poszło szybciej i efektywniej, co widać na załączonych zdjęciach)
# jeśli zmielona masa nie chce się kleić, dodajcie dwie łyżki mąki z wodą (ja wlałam filiżankę wody z mąką sojową)
# nie jestem pewna, czy warto obtaczać falafelki w tartej bułce (u mnie cała otoczka została na spodzie garnka)
Mimo powyższych komplikacji, danie wyszło apetyczne i - co najważniejsze - smaczne :)
Masa falafelowa klei się bardzo fajnie, jeśli się ją robi z surowej, moczonej przez noc ciecierzycy i bez bułki do smażenia - trafiłam na ten przepis przeglądając anglojęzyczne blogi kulinarne. Znalazłam dziewczynę, która mieszka w Izraelu i ma falafel na co dzień. Jej porady świetnie się sprawdziły - już wypróbowałam. :-)
OdpowiedzUsuń