poniedziałek, 28 grudnia 2015

Piernik sylwestrowy

Wprawdzie już po świętach, przed nami jednak sylwester i karnawał - dość okazji, aby uraczyć się korzennym ciastem z bakaliami. :)

Zawsze wydawało mi się, że piernik jest wypiekiem trudnym, wymagającym skomplikowanych czynności kuchennych i ogromnego nakładu pracy. Przypuszczam, że powyższe błędne przypuszczenie brało się z wieloletniego obserwowania poczynań Babuńci, która co roku robiła piernik według starej, lwowskiej receptury... i co roku nie wychodził (z wyjątkiem świąt poprzedzających jej odejście i może jeszcze jakichś, ale nie jestem pewna). Nieustannie mnie to zastanawiało, dlaczego Babcia woli się biedzić z samodzielnym wykonaniem tego ciasta zamiast kupić "Piernik kętrzyński" - łatwy w wykonaniu, smaczny i niezawodny.

W tym roku i ja wypięłam się na piernik z torebki (niewegański, dodajmy), postanawiając upiec go samodzielnie od A do Z. Przejrzawszy blogi roślinne, nie znalazłam receptury godnej uwagi, zabrałam się zatem za źródła tradycyjne...

Mięsiwa na okładce - pierwsze i ostatnie mięso na moim blogu. ;)

Piernik popularny zafrapował mnie kolejnością dodawanych składników - dosypywanie proszku do pieczenia na sam koniec wydało mi się wielce osobliwe... 
Miałam pewne obawy, przystępując do realizacji tego dziwnego przepisu, zwłaszcza że zamierzałam "udziwnić" go jeszcze bardziej, tj. zweganizować. ;) Na dokładkę w trakcie robienia musiałam zmienić proporcje składników (potroić ilość mleka). Właściwie, wkładając ciasto do piekarnika, szykowałam się na porażkę... Tymczasem piernik wyszedł wyrośnięty, bez śladu zakalca i, co najważniejsze, pyszny. :)



Składniki (na dwie standardowe keksówki):
1 kilogram mąki pszennej
1 i 1/2 szklanki syropu z agawy
2 szklanki cukru
3 szklanki mleka sojowego
1 i 1/2  szklanki oleju
3 łyżki kakao
1 opakowanie przyprawy do piernika (może być niepełne, u mnie takie było)
1 proszek do pieczenia
1/2 szklanki wody + 2 łyżki skrobi ziemniaczanej
bakalie (u mnie pokruszone orzechy włoskie i rodzynki)

Mąkę przesiać przez sito* do wielkiego gara/miski. W małym garnku wymieszać syrop z cukrem, podgrzać je i gorące wlać do mąki. W tym samym garnku podgrzać również mleko i dolać do ciasta. Wymieszać. Dodać olej, kakao, przyprawę do piernika i starannie zmiksować, używając świderkowatych końcówek miksera przeznaczonych do gęstych konsystencji. Wyrobione ciasto należy pozostawić do całkowitego ostygnięcia**. 
Do zimnego ciasta dodać proszek do pieczenia, wlać wodę wymieszaną ze skrobią (mój zamiennik jajek) i dokładnie wymieszać mikserem. Dorzucić bakalie i jeszcze raz wymieszać. Masę przełożyć do podłużnych form wyłożonych papierem do pieczenia.

 
Rozgrzać piekarnik do temperatury 150 stopni, włożyć ciasto i piec 15-20 minut, aż wyrośnie. Po tym czasie zwiększyć temperaturę do około 200 stopni. Łącznie piernik piecze się 45-60 minut (należy sprawdzać wykałaczką, jednocześnie pilnując, by z wierzchu się nie przypalił).
Mniam! Mniam! :)

* Zwykle ignoruję podobne polecenia, tym razem jednak zrobiłam wyjątek (i Wam też radzę, drodzy Czytelnicy). 
** "Kuchnia polska" radzi nawet do następnego dnia. Z mojego doświadczenia wynika, że wystarczą dwie godziny na balkonie.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Pierniczki

Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia trwają na przekór bolącemu kręgosłupowi i zarazie (w zeszłym tygodniu cała rodzina złapała jakiś paskudny wirus). Kiszę buraki na barszcz wigilijny, sprzątam po trochu mieszkanie, przed godziną zapakowałam ostatnie prezenty, zaś przedwczoraj upiekłam świąteczne pierniczki!



Przetrząsnąwszy sporo różnych wirtualnych wege kuchni, zdecydowałam się na przepis zamieszczony na blogu Vegan Corner. I nie żałuję! Pierniczki wyszły bardzo smaczne. Poniżej przytaczam recepturę, nieco tylko zmodyfikowaną.

2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka syropu z agawy
1 szklanka cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g białego tofu
ok. 1/4 szklanki mleka sojowego
3/4 szklanki oleju
2 łyżki przyprawy do pierników
1/2 łyżeczki kakao

Zblendowałam tofu z mlekiem na gładko. Dodałam syrop, cukier, olej. Wymieszałam starannie, wsypałam mąkę z proszkiem oraz kakao i przyprawę do pierników. Wyrobione ciasto (wyrabia się nad podziw łatwo i szybko) włożyłam na 20 minut do lodówki,  po czym zabrałam się za wałkowanie i wykrawanie. :) Uzyskałam trzy blachy ciastek. Każdą z nich piekłam ok. 7-10 minut w temperaturze 180 stopni (użyłam podkreślenia, ponieważ autorka podaje dłuższy czas pieczenia; najlepiej nie ruszać się na krok od piekarnika i monitorować zagadnienie ;) ).
Gotowe pierniczki na drugi dzień ozdobiłam kupnymi pisakami do wypieków oraz różowym lukrem z soku z buraka własnej produkcji. Oto niektóre moje prace:



piątek, 4 grudnia 2015

Kandyzowane cytrusy i batony zbożowe

Wykonałam je dwa tygodnie temu z myślą o mikołajkach.



Zainspirowała mnie w tym względzie Trzydziestoletnia panna bez dziecka. Pomarańcze wyszły znakomicie (inna sprawa, że gotowałam je dwa razy po pół godziny, a między turami dosypałam nieco cukru trzcinowego), cytryny średnio - skórka tychże, nie wiedzieć czemu, stwardniała na kamień, zaś syrop cukrowy zmienił mi się niechcący w karmel cytrusowy. ;) Wykorzystałam go jako podstawowy składnik zaimprowizowanych batonów zbożowych. Sypnęłam obficie tym, co akurat miałam pod ręką (płatki owsiane, otręby pszenne, pestki dyni, orzechy brazylijskie), starannie wymieszałam, przełożyłam masę do formy i porządnie schłodziłam.


................................................................................................................................................................
Intensywnie myślę już o Świętach Bożego Narodzenia, a konkretnie o tym, co tu zrobić, żeby się nie narobić ;) nie dać za bardzo do wiwatu swemu kręgosłupowi, a jednocześnie móc się cieszyć lśniącym mieszkaniem i smacznym jedzonkiem. Postanowiłam przedświąteczne przygotowania rozłożyć na kilka tygodni, by jak najmniej zostało do zrobienia na tzw. ostatnią chwilę. Jeśli chodzi o kulinaria, w planach mam między innymi seitan pieczony z winem, jabłkami i śliwkami oraz piernik z "Kuchni polskiej" - oczywiście odpowiednio zweganizowany.

środa, 2 grudnia 2015

Chili

Uwielbiam pikantne dania. Chili vel pieprz cayenne jest jedną z moich ulubionych przypraw - nie tylko znakomicie rozgrzewa, posiada także właściwości lecznicze (m.in. wzmacnia odporność organizmu i obniża poziom cholesterolu we krwi). Niektórzy twierdzą, że z powodzeniem zastępuje sól - czy tak jest w istocie, można dyskutować, na pewno, podobnie jak ona, znajduje w kulinariach szerokie zastosowanie. Doczekała się nawet swojej potrawy...


 CHILI

Składniki (cztery porcje obiadowe):
1 por
2 średnie cebule
1 papryka czerwona
250 g zielonej soczewicy
2 puszki pomidorów krojonych
1 puszka czerwonej fasoli
3/4 szklanki bulionu lub wody
sól, pieprz, chili, kumin, majeranek

Soczewicę płuczemy i gotujemy. W międzyczasie w drugim garnku podsmażamy na oleju pokrojone w kostkę cebule i paprykę oraz por pokrojony z półtalarki. Dodajemy zawartość puszek, bulion/wodę, ugotowaną soczewicę oraz przyprawy - pół łyżeczki kuminu (nada daniu wspaniałego orientalnego smaku), 2/3 łyżki stołowej chili, łyżeczkę majeranku, sól i pieprz według uznania. Gotujemy jeszcze z dziesięć minut, aż wszystko będzie miękkie i gorące. :) Chili świetnie smakuje posypane natką pietruszki lub jarmużem.

Wielorybek otrzymał zupkę na bazie pora i soczewicy. Na przystawkę zaś por surowy. ;)