Smaczne, proste, szybkie w przygotowaniu.
1 1/5 szkl. mąki pszennej (może być pełnoziarnista)
1/2 szkl. cukru (może być trzcinowy)
1 łyżeczka octu jabłkowego (może być sok z cytryny)
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/3 szklanki oleju rzepakowego
1 szklanka mocnej herbaty
1 słoik dżemu
Mąkę, sodę, cukier, ocet, olej i herbatę wymieszać mikserem. Wlać do małej tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Piec ok. 30 minut w temperaturze 180 stopni. Wyjąć ciasto z piekarnika, rozprowadzić po jego powierzchni dżem i piec jeszcze kwadrans w temperaturze 150 stopni. Jeśli użyty dżem jest mało słodki, po ostygnięciu ciasta można posypać je cukrem pudrem.
....................................................................................................................................................................
Doskonale zdaję sobie sprawę, że posty na moim blogu pojawiają się bardzo nieregularnie. Zazwyczaj publikuję nie częściej niż raz w miesiącu, nie rzadziej jednak niż raz na kwartał. ;) Po lipcowym wpisie kolejny przepis powinien pojawić się zatem w październiku. Tymczasem mijały kolejne miesiące, a Weganizując leżało odłogiem. ;) Niechaj mini zadośćuczynieniem za tę przerwę będą niniejsze zdjęcia:
1 1/5 szkl. mąki pszennej (może być pełnoziarnista)
1/2 szkl. cukru (może być trzcinowy)
1 łyżeczka octu jabłkowego (może być sok z cytryny)
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/3 szklanki oleju rzepakowego
1 szklanka mocnej herbaty
1 słoik dżemu
Mąkę, sodę, cukier, ocet, olej i herbatę wymieszać mikserem. Wlać do małej tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Piec ok. 30 minut w temperaturze 180 stopni. Wyjąć ciasto z piekarnika, rozprowadzić po jego powierzchni dżem i piec jeszcze kwadrans w temperaturze 150 stopni. Jeśli użyty dżem jest mało słodki, po ostygnięciu ciasta można posypać je cukrem pudrem.
....................................................................................................................................................................
Doskonale zdaję sobie sprawę, że posty na moim blogu pojawiają się bardzo nieregularnie. Zazwyczaj publikuję nie częściej niż raz w miesiącu, nie rzadziej jednak niż raz na kwartał. ;) Po lipcowym wpisie kolejny przepis powinien pojawić się zatem w październiku. Tymczasem mijały kolejne miesiące, a Weganizując leżało odłogiem. ;) Niechaj mini zadośćuczynieniem za tę przerwę będą niniejsze zdjęcia:
październik - Trala ziewa po drzemce
listopad - dostrzeżone na spacerze
grudzień - jak co roku z Wielorybkiem piekłyśmy pierniczki
styczeń - N. jako wiedźma
luty - złowrogi bałwan o zmroku (ulepiony z N.)
marzec - przyjęcie urodzinowe mojej trzylatki
kwiecień - przedstawiam Państwu najmłodszego członka rodziny: A. vel Orlątko
maj - moje kochane dzieciaczki <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz